Odnalezione wspomnienia z 17.09.1939 r. dot. wkroczenia wojsk radzieckich do Polski

Realizując program stypendialny na rzecz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pn. Kultura w sieci, pozwalam sobie zamieścić poniższy wpis. Powstał on dzięki dokumentom i wspomnieniom dostarczonym przez rodzinę Zygmunta Śliskiego, tj. p. Mieczysława Śliskiego. Mam nadzieję, że będzie on stanowił przyczynek do historii tzw. ofiar katyńskich (zbiorcza nazwa jeńców polskich zamordowanych na wschodzie w 1940 r. przez NKWD).

***

Zygmunt Śliski urodził się w 1913 roku, był kawalerem. W 1936 r. zatrudniony został na posterunku policji w Wojsławicach (37 km od Zamościa). Pozostawiał po sobie tylko jedną – odnalezioną przeze mnie – korespondencję z czasów wojny tj. kartkę z obozu w Ostaszkowie. Interesujący jest jednak także jego list z 16.08.1939 r., w którym znajdujemy pierwszą zapowiedź zbliżającego się nieszczęścia. W tym czasie w kraju przewidywano już, że może dojść do konfliktu zbrojnego. Poleceniem przełożonych Zygmunt Śliski został zmuszony do przerwania urlopu, opuszczenia rodzinnego domu i powrotu do Wojsławic. Po przyjeździe napisał list do rodziców z informacją, że dotarł zdrowo. Jak w nim relacjonuje, po drodze wstąpił jeszcze do Tarnowa, gdzie spotkał się z Jadwigą (zapewne sympatią). Była rozczarowana, miała nadzieję, że pojadą wspólnie na festyn, a on przyjechał tylko na chwilę, by się pożegnać. No cóż, wojna wisiała na włosku. W pociągu spotkał kolegów, którzy „również zostali odwołani z urlopów”, więc – jak pisze dalej – nie było mu bardzo żal, bo nie tylko on został pokrzywdzony. „Przypomniałem sobie, że w Dąbrowie festyn, zabawa o tej porze, a ja zamiast orkiestry słuchałem płaczu i lamentu za odjeżdżającymi do wojska”.

***

***

Dnia 01.09.1939 r. wybucha wojna. Ludziom mieszkającym na wschodzie kraju, wydaje się ona tematem odległym. Większość przewiduje, że potrwa dwa może trzy tygodnie, dopóki Francja i Anglia nie udzielą Polakom pomocy. Jest więc spore prawdopodobieństwo, że wojska niemieckie nigdy tu nie dotrą. A póki co, pojawiają się jedynie uciekinierzy z zachodniej części kraju.

Dzięki staraniom rodziny Zygmunta Śliskiego udało się odtworzyć jego ostatnie dni przed wzięciem do niewoli. Znamy je dzięki spisanym odręcznie wspomnieniom Tadeusza Zapolskiego – syna innego policjanta z tego samego posterunku. Wspomnienia Tadeusza Zapolskiego są ciekawym przyczynkiem do historii ofiar katyńskich, jako że obrazują losy wielu policjantów w przededniu aresztowania i wywiezienia na Wchód. Należy pamiętać o tym, że w Katyniu, Kalininie (obecnie Twerze), Charkowie… ginęli nie tylko żołnierze, ale także pozostała część służb mundurowych: policjanci, celnicy, pracownicy służby więziennej…, a także sędziowie czy prokuratorzy.

„Pamiętam dobrze, że po wybuchu wojny cała załoga posterunku pełniła służbę w Wojsławicach, zajmując się między innymi wyszukiwaniem kwater dla uciekinierów z Pomorza i Poznańskiego. Wszyscy byli wtedy pełni optymizmu co do wyniku wojny z Niemcami, bo taki wówczas dominował duch w całym niemal społeczeństwie. Dopiero wkroczenie do Polski w dniu 17 września wojsk sowieckich i szybkie ich posuwanie się wiarę tę zachwiały. W obliczu zaistniałej sytuacji policjanci ze wszystkich posterunków otrzymali z komendy powiatowej PP w Chełmie rozkaz koncentracji w siedzibie powiatu.”

Zgodnie z rozkazem dnia 21 lub 22 września Zygmunt Śliski wraz z pozostałymi policjantami ze swojego posterunku udał się na rowerach do Chełma. Na miejscu zastali innych policjantów z powiatu. Przybyli otrzymali od komendanta polecenie udania się na zachód w kierunku Lublina.

Po ujechaniu 20 kilometrów w miejscowości Siedliszcze zatrzymali się na obiad. Po posiłku „doszły ich wieści, że wojska bolszewickie zajęły Chełm i znajdują się w pobliżu Siedliszcza”. Policjanci uznali, że w świetle zagrożeni nie muszą już słuchać niczyich rozkazów. Każdy podejmował na własną rękę decyzję czy pozostać po rosyjskiej stronie, czy też uciekać na Zachód, jeszcze nie zdając sobie sprawy z tego, jak doniosłe będzie mieć ona znaczenie. Zygmunt Śliski „po chwili wrócił, mówiąc że właściwie sytuacja jest beznadziejna: z jednej strony Niemcy, z drugiej Sowieci, więc decyduje się dalej nie jechać i pozostać w Siedliszczu”. Dzień później do miejscowości tej wkroczyły wojska radzieckie, a policjantów, którzy nie uciekli, aresztowano. Z niewoli Zygmunt Śliski przysłał tylko jedną kartkę pisaną dnia 02.12.1939 r. Pochodzi ona z obozu w Ostaszkowie, w którym przetrzymywano osadzonych przed ich straceniem. Czytamy w niej:

Kochani Rodzice!

Zawiadamiam Was, że przebywam w Rosji sowieckiej i Bogu dzięki jestem … (słowo nieczytelne). Jestem bardzo niespokojny o Was i ciekawy czy jesteście wszyscy zdrowi i jak się Wam obecnie powodzi. O mnie proszę się nie martwić, gdyż zapewniam Was jeszcze raz, że jestem cały i zdrowy. Proszę mi zaraz odpisać, co … (słowo nieczytelne) w rodzinie i jak się Wam powodzi. Całuję Was wszystkich serdecznie pozdrawiam. Oczekujcie cierpliwie mego powrotu. Zygmunt

Była to jedyna kartka, jaką otrzymała rodzina Zygmunta Śliskiego z obozu w Ostaszkowie. Pierwszy transport śmierci do Kalinina (obecnie Tweru) miał miejsce dnia 04.04.1940 r. Zabici pochowani zostali w dołach śmierci w Miednoje.

***

Po wojnie Katyń stał się tematem tabu. Zgodnie z oficjalną i jedynie słuszną wersją, to Niemcy dokonali masowego mordu. Tych, którzy mieli odwagę twierdzić inaczej, spotykały kary. Poniżej karta kar i wyróżnień Mieczysława Śliskiego (bratanka zamordowanego Zygmunta). Po wojnie, w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia służył on w wojsku. Jak wspomina Mieczysław Śliski, na jednym ze szkoleń oficer polityczny wykładał zebranym „prawdę” o Katyniu. Bratanek pozwolił sobie na uwagę, że zna inną prawdę o Katyniu. Nastała długa cisza. Za – jak to określono – „lekceważący stosunek do zajęć politycznych” został skazany na „trzy kolejne niewyjścia” z jednostki.

Kliknij, aby powiększyć.

***

***

***

Składam gorące podziękowania bratankowi zamordowanego, p. Mieczysławowi Śliskiemu za dostarczone materiały, bez których niniejszy wpis by nie powstał.