Jak w XIX wieku organizowano „tańcujące zabawy” w domach?

Spośród osób prywatnych jedynie najbogatsi posiadali sale balowe z prawdziwego zdarzenia. Na fotografii poniżej sala z Pałacu Królewskiego z Neapolu.

Na zdjęciu powyżej proszę zwrócić uwagę na długie kanapy. W XIX wieku kobiety nie szły same do tańca, ale siadały pod ścianą i czekały aż ktoś podejdzie i poprosi. A czasami – jak donoszą pamiętniki – czekały, czekały, czekały. Bal się kończył, a one wciąż czekały przeczesując palcami piórka wachlarza, tak by wyglądało, że jednak są czymś zajęte.

***

Mimo braku warunków, także w skromniejszych domach organizowano „tańcujące zabawy”.

Gdy padło słowo bal, należało zacząć od ułożenia listy gości. Nie mogło na niej zabraknąć przyjaciół i przyjaciółek, członków rodziny, a najlepiej gdy jeszcze pojawił się ktoś wpływowy dla okrasy. Mężczyźni po trzydziestce mieli jednak pewną wadę, a mianowicie chorobliwie nie lubili tańczyć. Woleli zamykać się w osobnym pokoju tylko w swoim gronie, opowiadać „tłuste” dowcipy, ucinać partyjkę wista i dymić cygara. Podczas gdy damy, więdły pod ścianą w nadziei, że ktoś podejdzie i poprosi do tańca. Do ratowania takich kłopotliwych sytuacji doskonale nadawali się studenci, których zapraszano nie dla nazwiska i wpływów, ale właśnie dla ich skłonności do wyrzeczeń, to jest do tańca. Akademicy chętnie uczestniczyli w domowych balikach, nie tylko ze względu na widoki matrymonialne, ale „również ze względu na dobrą zazwyczaj wyżerkę”, donosił Stanisław Broniewski. Między gospodarzami a studentami istniała niepisana umowa – taniec w zamian za udział w balu i jedzenie.

Jak widać na satyrycznym rysunku Franciszka Kostrzewskiego, przed balem trzeba było nabiegać się nieco po piętrach i poddaszach zapraszając na przyjęcie studentów (najwyższe piętra w kamienicach, jako najtańsze wynajmowali właśnie studenci).

W małym mieszkaniu każdy pokój był na wagę złota, więc dzieci lokowano w kuchni razem ze służącymi.

Następnie pan domu prezentował swej małżonce zaproszoną młodzież.

Potem „sedno” czyli tańcująca zabawa.

Poniżej trochę prozy życia.

„Tańcujące zabawy” nie raz spędzały sen z powiek sąsiadów i to bynajmniej nie w przenośni. Bo gdy porządni obywatele chcieli spać, śniąc o dobrej partii dla córki na wydaniu, karierze radcy czy też partyjce wista w towarzystwie hrabiego, sufit trząsł się nad głową. I tak piękny sen trafiał szlag. Czyli wszystko jak na poniższym rysunku F. Kostrzewskiego.

Po balu pozostawało podsumować straty.

Swoje podsumowanie tego towarzyskiego zamieszania czyniła także służąca.

(tartalan to sztywna bawełniana tkanina)

***

Poniżej miejsce pożądane na każdym balu, a mianowicie pokój dla panów, w którym można było odpocząć od pań.