Powiedź Jagusi, że Tatuś przyjedzie… Tragedia rodzin katyńskich w świetle nieznanych listów

Realizując program stypendialny na rzecz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pn. Kultura w sieci, pozwalam sobie zamieścić niniejszy wpis. Powstał on dzięki odnalezieniu przeze mnie nieznanych listów znajdujących się w posiadaniu rodziny zamordowanego kapitana Henryka Narożańskiego.

***

Gdy 17.09.1939 r. Związek Radziecki napadł na Polskę, było oczywiste, że niebawem pojawi się problem wziętych do niewoli jeńców wojennych. Już 19.09.1939 r. Ławrientij Beria wydał rozkaz o utworzeniu zarządu NKWD ds. jeńców, któremu podlegać miało 8 obozów min. w Ostaszkowie, Starobielski i Kozielsku. Następnego dnia do obozów tych wysłano pierwszy transport więźniów. Stalin zakładał, że po zajęciu Polski, dawni żołnierze mogą stanowić zagrożenie dla wprowadzanego przez niego komunistycznego ładu. I nie chodziło tu tylko o zdolności wojskowe, ale także o wykształcenie. Wśród osadzonych było wielu urzędników, nauczycieli, adwokatów, architektów, lekarzy…, którzy zostali powołani do służby w ramach rezerwy. Inteligencja, była to ta część społeczeństwa, którą najtrudniej podlegała indoktrynacji (posiadała wrodzoną skłonność do analizy, niezadowolenia, co mogło doprowadzić do buntu). A skoro tak, to należało ją unicestwić. Dziś niejednokrotnie umyka, że eksterminacja dokonana przez NKWD w 1940 roku na Wschodzie była ciosem nie tylko w liczebność narodu, ale także w serce polskiej elity.

Stalin świadomie zwlekał przez kilka miesięcy z rozwiązaniem problemu Polaków zamkniętych w obozach. W tym czasie osadzonym pozwalano pisać listy do bliskich. Na ich podstawie odtwarzano powiązania rodzinne, spisywano adresy. W ten sposób powstawały spisy osób przeznaczonych do zesłania na teren Kazachstanu.

Poniżej legitymacja żony oficera Wojska Polskiego Antoniny Narożańskiej. Tego typu dokument dla kobiet stawał się wyrokiem. Ich „winą” było to, że były żonami poruczników, kapitanów, majorów…, czyli oficerów.

***

W marcu 1940 r. podjęto decyzję dot. eksterminacji jeńców wojennych (oficerów Wojska Polskiego, przedstawicieli służb mundurowych: policji, służby więziennej, pograniczników, straży pożarnej, pracowników sądownictwa…)  określonych przez Ławrientija Berię, jako „zatwardziałych wrogów władzy radzieckiej, pełnych nienawiści do ustroju radzieckiego”. W dokumencie podpisanym przez Stalina dnia 05.03.1940 r. napisano „sprawy rozpatrzyć w trybie specjalnym, z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary – rozstrzelanie. Sprawy rozpatrzyć bez wzywania aresztowanych i bez przedstawiania zarzutów, decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia”.

– Obóz w Kozielsku pierwszy transport śmierci do Katynia 03.04.1940 r., ostatni 12.05.1940 r. (łącznie 4.421 ofiar).

– Obóz w Ostaszkowie pierwszy transport śmierci do Kalinina – Tweru 04.04.1940 r. (łącznie 6.311 ofiar).

– Obóz w Starobielsku pierwszy transport śmierci do Charkowa 05.04.1940 r., ostatni 12.05.1940 r. (łącznie 3.820 ofiar).

Dziś osoby zabite na Wschodzie przez NKWD w 1940 r. określa się zbiorczą nazwą ofiar katyńskich, choć należy mieć na uwadze, że były one tracone w różnych miejscowościach.

***

Poniżej historia jednej z ofiar katyńskich kapitana Henryka Narożańskiego (ur. 1904 r., zm. 1940 r.) wraz z dokumentami udostępnionymi przez rodzinę.

Na początku września 1939 r. kapitan Henryk Narożański podobnie jak wielu innych wojskowych otrzymał rozkaz udania się na front. Wieczorem pożegnał się z rodziną i wyszedł z domu w Brzeżanach, by… już nigdy więcej do niego nie wrócić. Zaczął się czas oczekiwania. Pierwsza otrzymana przez bliskich kartka nosiła datę 25.10.1939 r. i pochodziła ze szpitala w Kijowie, gdzie kapitan leczony był z powodu dyzenterii. Wszystko wskazuje na to, że już wtedy był w niewoli, skoro został zmuszony do pisania w języku rosyjskim.

Poniżej ta sama korespondencja w wersji oryginalnej.

Dnia 14.11.1939 r. kapitan napisał kolejną kartę.

Poniżej ta sama korespondencja w wersji oryginalnej.

Poniżej kartka z 05.12.1939 r. wysłana z Kijowa.

Poniżej ta sama kartka w wersji oryginalnej.

Następna kartka pocztowa z datą z 29.01.1940 r. przyszła już z Kozielska (pisana w języku polskim).

Poniżej ta sama korespondencja w wersji oryginalnej.

Poniżej kartka z Kozielska z 17.02.1940 r.

Poniżej ta sama kartka w wersji oryginalnej.

***

Dnia 04.03.1940 r. kapitan Henryk Narożański napisał z Kozielska swój ostatni list. Dzień później Stalin podpisał dokument, który zawierał rozkaz masowej egzekucji. Poniżej fragmenty korespondencji.

Kozielsk 4.3.1940 r.

Żoneczko moja i Dzieciaczki!

„Dawno nie widzieliśmy się Tosiu – temat rozmowy obszerny – Wszechmocny czuwa nademną. Od dłuższego czasu ciągle widzę Was w snach. Będąc w szpitalu (zapewne w Kijowie – przypis) przed dłuższy czas nic mi się nie śniło. Po kilku tych godzinach gdy zaczęły powracać siły (…) miałem bardzo smutny sen. Śniło mi się, że Józia pokazała mi żałobny pamiętnik, w którym były wypełnione nazwiska zmarłych z naszej rodziny – wśród nazwisk i imion figurowało Twoje imię – obudziłem się była godzina 12.15.”

„Kilka razy śniłaś mi się, że wybierałaś się na zabawę w jasnych sukniach – że bawiłaś się beze mnie – ale to tylko sny. Dzieciaczki tylko raz mi się śniły, że kopały ze mną piasek. Ciekaw jestem, co one teraz robią i co mówią, jak tatusia wspominają. Jak one ładnie pożegnały się wtedy ze mną „dobranoc – pa Tatusiu”. Tego nie zapomnę. Nie wiem, czy w przyszłości poznają Tatusia, który ma duże wąsy i twarz stęsknioną. Gdybym Wam mógł obecnie swoje zdjęcie posłać.”

„W jednej z kartek, prosiłem Cię o przysłanie mi nieco tłuszczu – ale nie przesyłaj – głodny nie jestem, pieniądze jeszcze mam, zdrowie dopisuje i wydawałoby się, że wszystko w porządku – dobrze, że dałaś nową bieliznę – stara nie wytrzymałaby. Wprawdzie swetra nie posiadam, ale uszyłem sobie ciepły serdaczek, który jest dość ciepły. Zima tutaj ostra dużo śniegu. Myśląc o Was strugam z drzewa nożykiem różne rzeczy jak szachy itp. Od czasu do czasu przeczytam książkę i tak dzień po dniu schodzi.”

Poniżej zdanie, które świadczy o tym, że kapitan miał świadomość, że może więcej nie spotkać się z rodziną.

„Mojej nieobecności nie bierz pod uwagę – taki mój zawód, tymczasem musisz się na wszystko przygotować.”

„Pisząc ten list patrzę w okno i widzę jak cudownie świeci słoneczko nad pięknym wysokopiennym lasem. Rozpoczął się marzec, najcięższe dni zimy mają się ku końcowi powietrze zaczyna przesycać się wiosną, która obiecuje ciepłe lato…”

„Nie wiesz o tym jak mnie ciekawi każda rzecz, co Ty tam robisz, czy dzieci uczą się, czy macie co jeść – czy tęsknicie za mną i w ogóle każdy wasz krok przysparza mi dużo myśli.”

„Powiedź Jagusi, że Tatuś przyjedzie i takim go ujrzą jakim wyjechał, że nie urośnie wyższy tylko poważniejszy, bo duże wąsy mu wyrosły (nie można dziecka zasmucić).”

„Mamy tu również swoje kino i klub, gdzie możemy przeczytać gazetę, tymsamym ma się się wiadomości z całego świata.”

W kolejnym fragmencie wierząc, że wreszcie skończy się wojna, kapitan miał nadzieję, że wtedy:

„…Mateczka pokaże dzieciaczkom, jak się klei różne zabawki z papieru, że Tatuś zrobi Wam łopatki i będziecie się w piasku bawić. Na zimę zrobi Wam Tatuś narty i sanki…”

Całuję Was wszystkich

Wasz Tatuś

Dla rodziców ucałowanie rączek i ukłony.

Józi składam życzenia imieninowe, życząc dużo zdrowia i pocieszenia. Tadzik (list podpisany drugim imieniem)

***

***

Dnia 05.03.1940 r. Stalin podpisał dokument, który zawierał rozkaz masowej egzekucji. Pierwszy transport śmierci do Katynia odbył się 03.04.1940 r. Listy od osadzonych na Wschodzie stawały się coraz rzadsze, aż w końcu korespondencja ustała. Ostatni transport śmierci miał miejsce 12.05.1940 r. W poszukiwaniu bliskich zaczęto zamieszczać ogłoszenia w gazetach, korzystać z pomocy wróżek, zwracać się o pomoc do PCK w Genewie. Poniżej ogłoszenie dot. kapitana Henryka Narożańskiego.

***

W prasie codziennej okresu wojny pełno było ogłoszeń dot. uwięzionych, wywiezionych, zaginionych, zatrzymanych… Poniżej podobne ogłoszenie z Gazety Lwowskiej z 1943 r. (nr 167).

***

Zrozpaczone rodziny w poszukiwaniu bliskich korzystały także z pomocy wróżek, astrologów, mediów…  W prasie nie raz ogłaszały się osoby, które zarabiały na naiwności i ludzkim nieszczęściu. Poniżej ogłoszenia z Głosu Wielkopolskiego z 23.09.1945 r.

***

W 1943 r. Niemcy upublicznili prawdę o Katyniu. W gazetach min. w Gońcu Krakowskim zaczęto zamieszczać listy odnalezionych ofiar (kliknij, aby powiększyć).

***

Antonina Narożańska do końca swojego życia nie uwierzyła, że jej mąż zginął w Katyniu. Wróżka mówiła, że widzi go zarośniętego w brodą, gdzieś daleko w lesie. Swoim wnukom mówiła „a jak dziadek wróci, to zrobi Ci to, on wszystko umie”. Pomimo zakończenia wojny i upływu czasu, wciąż szukała. Poniżej odpowiedź z Czerwonego Krzyża w Szwajcarii z 1957 r., który potwierdza wpłynięcie korespondencji.

Poniżej odpowiedź już z Polskiego Czerwonego Krzyża.

***

W 1990 r. rosyjska agencja prasowa TASS podała oficjalny komunikat władz Związku Sowieckiego stwierdzający, iż mord na polskich oficerach w Katyniu został dokonany przez NKWD. W tym samym roku Prezydent Michaił Gorbaczow przekazał pierwsze kopie dokumentacji zbrodni katyńskiej oraz polecił „przyspieszenie śledztwa w sprawie losów polskich oficerów przetrzymywanych w obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie”. I oto ofiary Katynia „powróciły z wojny”, by zająć należne im miejsce w książkach do historii. Nie tylko tych pisanych w języku polskim. W 2000 roku otwarty został Cmentarz Wojenny w Katyniu. Wiele osób mogło po raz pierwszy dotknąć ziemi, w której pochowani byli ich mężowie, bracia, ojcowie, dziadkowie…

Poniżej tablica na cmentarzu w Katyniu kapitana Henryka Narożańskiego.

***

***

Poniżej Henryk Narożański wraz z żoną Antoniną i córką Barbarą w Brzeżanach przed wojną. Jeszcze tacy młodzi, szczęśliwi, nic nieprzeczuwający.

***

Składam gorące podziękowania p. Henrykowi Słomka – Narożańskiemu (wnukowi kapitana) za dostarczenie materiałów, bez których niniejszy wpis by nie powstał.