Listy pomiędzy Stanisławem Augustem Poniatowskim a Katarzyną II

Nakładem Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie ukazały się listy pomiędzy Stanisławem Augustem Poniatowskim, Katarzyną II i jej współpracownikami (opracowane przez prof. Zofię Zielińską). Pozycja niezmiernie ciekawa dla każdego, kto przy pisaniu książek historycznych nie chce powielać cudzych opinii, ale stara się wyciągać własne wnioski. Gorąco polecam! Nie ukrywam, zmieniły one moje spojrzenie na osobę ostatniego polskiego króla. Kim był? Zdrajcą? Reformatorem? Człowiekiem, który wybierał mniejsze zło? Władcą, który chciał, ale niestety nie wszystko mógł? Dla mnie…, był osadzoną przez carycę Katarzynę na polskim tronie marionetką z twarzą zdrajcy. Wiem, jest to teza odważna, sprzeczna z tym, co zostało napisane w większości historycznych książek. Z założenia staram się nie narzucać swoich poglądów. Poniżej pozwalam sobie zaprezentować fragmenty listów na poparcie tej tezy, a ostatnie zdanie należy do każdego z Czytelników z osobna (podkreślam słowo „z osobna”), bo przecież każdy może mieć własne.

***

Listy znajdują się Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie oraz w Bibliotece Czartoryskich w Krakowie.

       ***

Gdy w 1764 r. Stanisław August Poniatowski wstępował na tron, miał już za sobą pobyt w Petersburgu i płomienny romans z carycą Katarzyną II. Zdaniem niektórych, była jego pierwszą kobietą. Podczas spotkań w alkowie słuchał obietnic o koronie. Jak napisał J. Besala „Dobrali się jak w korcu maku; ona chciała władzy (w Polsce – przypis A.L.), on niezbicie wierzył przepowiedni, że koronę dostanie.” 

(J. Besala „Małżeństwa królewskie. Władcy elekcyjni”, Warszawa 2007 r., str. 496)

I oto słowo stało się ciałem. W 1764 r. pod bagnetami rosyjskich wojsk odbyła się elekcja Stanisława Augusta Poniatowskiego na króla. Tuż po niej tj. dnia 07.09.1764 r. tak pisał do swojej protektorki:

„Godność, na jaką potężna dłoń Waszej Cesarskiej Mości wynosi mnie w tej chwili, zaskarbia Pani mój dozgonny szacunek, nieustanne przywiązanie i wdzięczność, które od tak dawna Pani oświadczałem.”

Proponuję zwrócić uwagę na słowa „od tak dawna”. W tej historii nic nie było przypadkiem. Scenariusz już dawno został napisany.

(„Korespondencja Stanisława Augusta z Katarzyną II i jej najbliższymi współpracownikami (1764 – 1796 r.)”, Warszawa 2022 r., T. I, str. 157)

***

W liście z 1766 r. Katarzyna II nie omieszkała wypomnieć królowi, dzięki komu otrzymał koronę.

„…Wasza Królewska Mość pamięta, iż w okresie, gdy jako zwykły wolny obywatel brał udział w sprawach Rzeczpospolitej i chciał Pan w nich odegrać realną rolę, wejście mych wojsk nie tylko nie zostało uznane za szkodliwe, ale wręcz przeciwnie, uważano je za pożyteczne i widziano w nim wsparcie wolności publicznej…”

(list z 19(30).12.1766 r., ibidem str. 296)

***

Odtąd losy Polski miały być pisane w Petersburgu. W kolejnych listach król skrupulatnie informował carycę Katarzynę o tym, co dzieje się w kraju, prosił o zgodę na podjęcie określonych decyzji politycznych, nieustannie zapewniał o pełnej uległości i oddaniu.

„Zna Pani przecież mój charakter i wie, jaką władzę ma nade mną poczucie wdzięczności. (…) Niewątpliwie nic bardziej nie pochlebia mej ambicji i nie wzmacnia mej wdzięczności niż to, że mógłbym stać się rzeczywiście użytecznym sojusznikiem Waszej Cesarskiej Mości.” (list z 15.11.1764 r., ibidem str. 174)

***

Innym razem król skwapliwie donosił, że przy podejmowaniu politycznych decyzji nie zrobiłby tego, czego nie życzyłaby sobie caryca Katarzyna.

Poważam się sądzić, iż Wasza Cesarska Mość dostrzegła moją daleko idącą gotowość do ustępstw, czego dałem dowody poświęcając na sejmie sprawy, na których najbardziej mi zależało. Chęć usatysfakcjonowania Pani, stanowiąca istotny motyw mych działań…” (list z 24.12.1764 r., ibidem str. 179)

***

Po elekcji Porta, Francja, Austria i Saksonia zwlekały z uznaniem nowego władcy, traktując go jak marionetkę w rosyjskich rękach.

„Donoszę Waszej Cesarskiej Mości, że z Francji dochodzą sygnały (…), iż ma ona zamiar poprawić ze mną stosunki. (…) Niczego nie przynaglam i czekam na ruch tak ze strony Francji, jak i Wiednia; i gdyby zanosiło się na rokowania, na pewno nie przystąpię do nich bez porozumienia z Waszą Cesarską Mością.” (list z 24.12.1764 r., ibidem str. 179)

***

„Piszę do Pańskiej władczyni w sposób, który powinien ją przekonać, iż zobowiązała sobie człowieka, który nie jest niewdzięcznikiem; i o tym, że moja wdzięczność dla jej Cesarskiej Mości skłania mnie do uwzględniania jej rad i zapatrywań.” (list do N. Panina z 01.07.1765 r., ibidem str. 206) 

***

„Jako że Wasza Cesarska Mość informowana była systematycznie o postępach sejmu, który właśnie się skończył, dostrzegła Pani z pewnością niektóre istotne sprawy, w odniesieniu do których jej żądania zostały całkowicie spełnione, a ich rodzaj i fakt, że zostały zrealizowane, świadczą dobitnie, jak silne jest tu pragnienie zachowania przyjaźni Waszej Cesarskiej Mości.” (list z 03.12.1766 r., ibidem str. 290)

***

W 1767 r. 30.000 rosyjskich wojsk wkroczyło do Polski, by wymusić przywileje dla dysydentów. Pod ich osłoną zawiązana została konfederacja w Słucku i Toruniu. Detronizacja wisiała w powietrzu. Król w obawie o utratę korony, nawet nie próbował przekonywać carycy Katarzyny do opuszczenia kraju. Wręcz przeciwnie, wysłał list, w którym żebrał o przyjaźń imperatorowej.

„Ośmielam się twierdzić, że nie zrobiłem nigdy niczego, co mogłoby się przyczynić do utraty owej przyjaźni. Powiem więcej – nadal ośmielam się na nią liczyć. (…) Najgorętsze z mych życzeń i największe moje nadzieje dotyczą tego, by prędzej czy później ta, która jest jego przedmiotem, zechciała w pełni uznać i docenić tyleż niezmienne, co prawdziwe przywiązanie, z jakim pozostaję.” (list z 25.03.1767 r., ibidem 307)

***

Poniżej fragment listu carycy Katarzyny do Stanisława Augusta Poniatowskiego z 1767 r.

„Powodowana tym samym zaufaniem, na które Wasza Królewska Mość w pełni zasłużył, przedstawię Panu działania, jakie (polski – przypis A.L.)  sejm podejmie w porozumieniu z moim ambasadorem…” (list z 14 (25).10.1767 r., ibidem str. 337)

***

„…nie mogę nie ulec pragnieniu podziękowania Pani (…) z głębi serca, które nie mogło znieść myśli, że jest Pani ze mnie niezadowolona…” (list z 24.07.1767 r., ibidem 320)

***

„Nic lepiej nie świadczy o ogromnej władzy, jaką ma Pani nadal nade mną, niż uczucia, jakie mi towarzyszyły przy lekturze listu otrzymanego od Waszej Cesarskiej Mości z 14 października. Wystarczyło, iż wyczytałem, że jest Pani ze mnie zadowolona i że wspomina Pani o tym z życzliwością, bym zaliczył ten list do wydarzeń dla mnie szczęśliwych, mimo pomniejszenia mej władzy i zapowiedzi ograniczeń politycznych…” (list z 12.10.1767 r., ibidem 346)

***

Poniżej fragment listu wysłanego do carycy Katarzyny już po pierwszym rozbiorze. Król będący w kłopotach finansowych pisał:

„Pani Siostro,

Pierwsze przebłyski pociechy dla Polski pochodzą od Pani. Oczy nasze skierowane są w stronę, gdzie niebo mniej pokryte chmurami pozwala dostrzec promyki nadziei. Oczy nasze skierowane są w stronę, gdzie niebo mniej pokryte chmurami pozwala dostrzec promyki nadziei. Przedstawiciel Waszej Imperatorskiej Mości powiedział nam 20 bieżącego miesiąca: „Od dzisiaj wojska rosyjskie będą płacić”. (…) Odwołuję się do dobroci i do potężnego wstawiennictwa Waszej Cesarskiej Mości zarówno w imieniu mojego narodu, jak i swoim. Prawdą jest, że powoli kończą się sposoby i środki, którymi się wspomagałem do tej pory, by znieść skrajne ubóstwo, do jakiego jestem doprowadzony (…). Ale sama myśl, że Wasza Cesarska Mość wie, iż to mój przypadek, wystarczy, by mieć nadzieję na lekarstwo pomocne w tym moim smutnym i pożałowania godnym położeniu i że przyjmie Wasza Cesarska Mość z równą dobrocią moją prośbę, jak i zapewnienie o moich uczuciach, których nic nie jest w stanie odmienić. 

Jestem

Pani Siostro

Waszej Cesarskiej Mości

dobrym bratem, przyjacielem i sąsiadem

Stanisław August król”

(list z 28.06.1773 r., ibidem T. II., str. 30, 31)

***

Od czasu do czasu w korespondencji krążącej pomiędzy carycą Katarzyną a Stanisławem Augustem Poniatowskim znajdziemy odwołanie do: „pomnażania szczęścia naszych narodów”, „stosunków dobrosąsiedzkich”, „dążenia do szczęścia Polski”, „dobra narodu polskiego”… Historia już nie raz dowiodła, że do tego, co piszą i mówią politycy, należy mieć ograniczone zaufanie. Ten, kto zdradza kraj, nigdy się do tego nie przyzna, ani przed innymi, ani przed sobą. Wręcz przeciwnie, będzie zapewniać o działaniu w stanie wyższej konieczności, dla dobra narodu itp.

„Czynić dobro, dążyć do dobra, oto, co należy, nie zważając na to, co dziś powie na to opinia.” Pisał Stanisław August Poniatowski do swojej powiernicy we Francji Marii Teresy Geoffrin wiedząc, że jego słowa tą drogą trafią do monarchy w Wersalu (Ibidem T.I., str. 313 przypis). Czy pisał prawdę? Oceńcie Państwo sami.

***

Poniżej ogłoszenie znalezione przeze mnie przez przypadek w „Gazecie Krakowskiej” z 1797 r. (nr 95).

***

Ostatni akord – ogłoszenie z „Gazety Krakowskiej” z 1798 r. (nr 16)