Co kiedyś zabierano ze sobą w podróże?

Podróżowanie w XIX wieku nie było zajęciem dla wymuskanych paniczyków i lubiących pachnieć dam, ale dla prawdziwych herosów. Z tego też powodu wielu nie wychylało nosa poza najbliższe okolice przez całe życie. Na większe odległości starano się podróżować od wiosny do wczesnej jesieni, w pozostałych miesiącach trakty robiły się słabo przejezdne. Zimą, gdy drogi zasypał śnieg, bez map i znaków łatwo było zgubić się. Bywało, że w rozległych, niezamieszkałych przestrzeniach przez cały dzień nie było kogo zapytać o kierunek. Do tego zmorą podróżnych były egipskie ciemności … „nie raz na płot wjechaliśmy, gdyż nic nie było widać”, wspomina jedna z pamiętnikarek.

Kto już zdecydował się na ten odważny krok, musiał liczyć się z niedogodnościami, z tym, że będzie musiał telepać się powozem w kurzu przez cały dzień i spać w zapchlonych żydowskich karczmach na podłodze wyściełanej słomą. Jak wspomina Maria Kietlińska:

„Nieubłagana proza życia w postaci brudnej karczmy żydowskiej stanęła mi przed oczyma. Wtłoczyliśmy się z powozem w wąską sień zajazdu na rynku, gdzie nam dano „wielką salę…” W „sali” nie było nic prócz starego, krzywego bilardu z potarganym, niegdyś zapewne zielonym, suknem. Przyniesiono dwa brudne stołki i siano na posłanie. (…). Leżąc wszyscy pokotem na ziemi (…) usnęliśmy rychło. Obudziło mnie po chwili nie tylko głośne chrapanie kuzynki, lecz także jakieś mrowie, przebiegające po ciele. Zapaliwszy świecę spostrzegłam z przerażeniem, że dopadło mnie czarne robactwo. Myślałam, że mrówki wypełzły spod brudnej podłogi. Były to – pchły! Takiego roju nie widziałam nigdy. Zerwałam się z posłania i zmieniwszy bieliznę wlazłam na bilard, gdzie okrywszy się pledem, bez poduszki pod głową się położyłam.”

Nic więc dziwnego, że w XIX wieku w podróż zabierano ze sobą kołdry, poduszki, sztućce, talerze i dziesiątki innych rzeczy, które współczesnemu podróżnemu nie przyszłyby do głowy.

Proszę zgadnąć, co przedstawia poniższe zdjęcie.

Powyższy przybornik datowany jest na lata 1818 – 1820.

Do podróży zastawa oczywiście musiała być odporna na potłuczenia, czyli metalowa.

No i może jeszcze kilka innych niezbędnych drobnostek.

Poniżej neseser datowany na 1906 rok.

***

Gdy oglądam dawne przybory podróżne, uderza mnie brak zmysłu praktycznego naszych przodków połączony z „nerwozą błyszczenia”. Nie ważne dokąd, nie ważne gdzie, nie ważne z kim, wszędzie i zawsze należało podkreślać swój wysoki status społeczny. Przez to bagaże były większe, cięższe, ale przecież i tak nosili je służący.