O wręczaniu fotografii w XIX wieku, poradnikach savoir vivre i innych ciekawych sprawach

Realizując program stypendialny na rzecz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pn. Kultura w sieci, pozwalam sobie zamieścić poniższy wpis.

***

W XIX wieku podróżowanie było nie lada wyzwaniem (z uwagi na zły stan dróg, zajazdów, przydrożnych karczm). A do tego brak było telefonu i internetu. Wszystko to sprawiało, że ludziom zdecydowanie dalej było do siebie. Namiastkę bliskości miały dawać fotografie wręczane w dowód sympatii. Była to praktyka na tyle popularna, że nie raz w poradnikach savoir vivre poświęcano jej miejsce, a czasem nawet cały rozdział. W książce z 1882 r. pt. Wskazówki obejścia się z ludźmi i zwyczaje światowe przeczytać możemy:

(Brak autora, Wskazówki obejścia się z ludźmi i zwyczaje światowe, Kraków 1882 r., s. 56 – 57)

Natomiast w książce pt. Zwyczaje towarzyskie baronowej Staffe z 1907 r. czytamy:

(Baronowa Staffe, Zwyczaje towarzyskie, Lwów – Warszawa, 1907 r., s. 242 – 243)

***

Ferdynand Hoesick wspomina, że podczas pobytu w Iwoniczu jego rodzice poznali urocze małżeństwo Bełzów. Przy rozstaniu rodziny wymieniły się fotografiami. (F. Hoesick Powieść mojego życia, T. I., Wrocław – Kraków 1959 r.,  s. 170)

We wspomnieniach z podróży do Francji Józefa Louisa (ojca) czytamy:

„Chcąc braciom zrobić siurpryzę (tj. niespodziankę), która by im nadal pozostała pamiątką, przywiozłem im z Krakowa portrety dagerotypowe całej prawie rodziny”. (Pamiętniki krakowskiej rodziny Louisów, Kraków 1962, str. 119)

Poniżej przykład „portretu dagerotypowego”. Dagerotyp był poprzednikiem fotografii i polegał na nanoszeniu obrazu „na blachę” (jak mawiano) czyli miedzianą płytkę pokrytą srebrem (1845 r., Muzeum Narodowe w Warszawie). Proponuję zwrócić uwagę na „bohaterów drugiego planu”, tj. cylindry.

Kliknij, aby powiększyć.

***

Podobną relację znajdujemy we wspomnieniach Oktawii Louis:

„W roku 1845 pojechał tata z panem Bogdańskim za granicę, bawił tam tata półczwarte miesiąca; był tata u stryjów w Lyonie, gdzie im zawiózł portrety dagerotypowane całej familii.” (Pamiętniki krakowskiej rodziny Louisów, Kraków 1962, s. 87)

***

Otrzymane fotografie wieszano na ścianach, stawiano na komodach i biurkach nie raz w dużych ilościach, co świadczy o stosunku do nich. Poniżej salon Elizy Orzeszkowej w Grodnie (Muzeum Narodowe w Warszawie). Proszę zwrócić uwagę na cały „wachlarz” zdjęć wiszących na ścianie po prawej stroni.

Poniżej powiększenie.

Poniżej gabinet Elizy Orzeszkowej w jej mieszkaniu w Grodnie. I znów „wachlarz” fotografii, tym razem na biurku. (Muzeum Narodowe w Warszawie)

Poniżej powiększenie.

I znów podobny, aczkolwiek skromniejszy „wachlarz” zdjęć na biurku. (Biblioteka Narodowa w Warszawie)

***

O rozmachu, z jakim w XIX wieku rozdawano swoje wizerunki, świadczą reklamy dawnych zakładów fotograficznych, z których wynika, że zdjęcia sprzedawano w tuzinach, a nawet ich wielokrotności. Poniżej cennik obowiązujący w atelier Walerego Rzewuskiego w Krakowie. (Muzeum Historii Fotografii w Krakowie)

Kliknij, aby powiększyć.

***

Na odwrotach „zdejmowanych portretów” nie raz zamieszczano dedykacje na pamiątkę. Adnotacje takie dziś podnoszą wartość zdjęć na rynku kolekcjonerskim. Poniżej winieta (czyli tylna część fotografii) z dopiskiem „Tomkowi kochanemu, aby mnie czasem wspominał ofiaruję Bialiński 22 października 1869 r.” (Muzeum Krakowa)

Kliknij, aby powiększyć.

Poniżej winieta z adnotacją „W dowód szacunku i poważania jako pamiątkę ofiaruję mojej Macosze F.P. Władysław Ogrodowicz Kraków d. 1863 r.” (Muzeum Krakowa)

***

Od pewnego czasu weszło w modę zamawianie wizerunków w mniejszym rozmiarze, tj. karty wizytowej (ok. 10,5 x 6,3). Carte de visite, jak je zwano z języka francuskiego, były poręczne, nie zajmowały wiele miejsca, nadawały się do noszenia i dawania. Poniżej carte de visite Stanisława Wyspiańskiego w wieku 28 lat o wymiarach 9,3 x 6,3. (Muzeum Narodowe w Warszawie)

***

Tradycyjne karty wizytowe posiadały nadrukowane z jednej strony imię i nazwisko (rzadziej stanowisko), z drugiej natomiast wolne miejsce na wpisywanie adnotacji. Służyły między innymi do przesyłania krótkich informacji (podziękowania, zaproszenia na obiad, na „wieczorek tańcujący”…). Przekazywane za pośrednictwem służących były odpowiednikiem dzisiejszych e-maili i sms-ów. Poniżej przykład karty wizytowej (zwanej też biletem wizytowym) Zygmunta Słomińskiego. (Muzeum Narodowe w Warszawie)

Na odwrocie biletu czytamy: „Szanowny Panie Kolego! polecam jego opiece naszą rzeźbiarkę p. Olgę Niewską łączę wyrazy…”.

Poniżej obraz Edwarda Tofano z Galerii Akademii Sztuk Pięknych w Neapolu przedstawiający służącą niosącą kwiaty i bilet wizytowy.

W niejednej rodzinie otrzymane bilety wizytowe przechowywano w widocznym miejscu na srebrnych tacach, dbając o to, by nazwiska osób znamienitych niby przypadkiem znajdowały się na górze. Jakby nie było, ilość biletów i ich treść świadczyła o tym, że właściciele obracają się w nie byle jakim towarzystwie. Poniżej wizytownik na własne bilety z przełomu XIX i XX wieku z Domu Aukcyjnego Ostoya w Warszawie (dziękuję za udostępnienie).

***

Analiza winiet, czyli tylnej części zdjęć wskazuje na to, że carte de visite miały nieco inne zastosowanie niż tradycyjne bilety wizytowe. Przeznaczone były do dawanie na pamiątkę, a nie do zamieszczania adnotacji. Na odwrocie znajdowały się bowiem reklamy zakładów fotograficznych. Poniżej carte de visite ze zbiorów autorki. Jak widać, odpowiadają one wielkości biletu wizytowego umieszczonego po prawej stronie (ostatni w rzędzie).

Poniżej winiety powyższych carte de visite.

***

Od pewnego czasu stało się modne robienie portretów zbiorowych (zwanych tableau) dla członków określonych grup np. stowarzyszeń, klas szkolnych, kół, a także przedstawiających artystów, bohaterów narodowych… Poniżej tableau przedstawiające członków Komitetu Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego w 1896 r. (Muzeum Narodowe w Warszawie)

Poniżej tableau z portretami członków rządu Ignacego Paderewskiego. (Muzeum Narodowe w Warszawie)

***

We wstępie do wspomnień Ambrożego Grabowskiego przeczytać możemy, że w pięćdziesiątą rocznicę zawodu księgarskiego postanowiono podarować mu fotografię zbiorową księgarzy, wydawców, przyjaciół i literatów (A. Grabowski Wspomnienia z Krakowa, Warszawa 1869 r., s. 38). Jak drogi był to dla niego prezent, niech świadczy fakt, że przed śmiercią poprosił rodzinę, by „łóżko przysunąć jak najbliżej do fotografii zbiorowej, jaką niezbyt dawno otrzymał z Warszawy i pod nią umarł”. (ibidem s. 40)

***

Kolejną grupę fotografii o charakterze sentymentalnym stanowią te umieszczane na biżuterii (przede wszystkim broszkach). Poniżej 3 broszki z kolekcji autorki.

Poniżej broszka z wizerunkiem wykonanym metodą dagerotypu (datowana na okres 1840 – 1860 r.).

Poniżej wisiorek z wizerunkiem wykonanym metodą dagerotypu.

Na zdjęciu poniżej zobaczyć możemy broszkę ze zdjęciem mężczyzny. (Muzeum Historii Fotografii w Krakowie)